czwartek, 15 maja 2014

Przedstawienie Astrid

Płomienie ogniska trzaskały radośnie i zwiększały się z każdą chwilą. Obozowicze śpiewali w niebogłosy, kiedy Astrid poczuła, że coś ukuło ją w policzek. Dziewczyna rozglądnęła się nie pewnie, a potem na swoich kolanach dojrzała mały papierowy samolocik. Osoba, która go tworzyła musiała robić to już wiele razy, bo zrobiła to na tyle wprawnie, że po zderzeniu z jej twarzą się nie zepsuł. Jasnowłosa wzięła go w dłonie i rozłożyła najdelikatniej, jak potrafiła.
"Na górze róże, gwiazdy na niebie, do twych włosów kupię Ci grzebień." Napisane było w środku.
W pewnym sensie było to przykre, ale zdaniem dziewczyny nie mijało się to z prawdą.
Astrid bądź, co bądź była córką Afrodyty, bogini miłości i piękna, ale nie wyglądała na córę takiej. Była typowo chłopięcej budowy, miała zniszczone mysie włosy i brzydkie brązowe oczy. Odkąd przybyła do obozu sześć lat temu i Afrodyta uznała ją za swoją córkę, jej rodzeństwo drwiło z jej wyglądu i wstydziło się jej osoby. Od początku miała także do czynienia z takimi rzeczami, jakie dostała przed chwilą. W ciągu ostatnich lat życia dostała takich "niewinnych" liścików mnóstwo, toteż zdążyła się do nich w miarę przyzwyczaić. Wiedziała, że autorem tego papierowego samolociku i wierszyku jest jeden z synów Hermesa oraz, że teraz pewnie śmieje z niej się ze swoimi braćmi. Na tą myśl zacisnęła pięści i zęby, ale nie wróciła już do śpiewania razem z resztą, bo obawiała się, że za chwilę załamie jej się głos. W końcu obozowicze zaczęli się rozchodzić do domków swoich boskich rodziców, a dziewczyna wymknęła się gdzieś, gdy nikt nie patrzył. Astrid miała czternaście lat, na nazwisko McGreen. Jej tata na pewno nie wiedział, że był z Afrodytą, a jej macocha, Maryse, zawsze sprawiała wrażenie, jakby widziała przez Mgłę.
Dziewczyna przechadzała się między domkami, nogi same niosły ją do Wielkiego Domu. Córka bogini miłości zamknęła się w dziewczęcej toalecie.
- Dlaczego ja? - mruknęła podciągając nosem. Pierwsza łza spłynęła po jej policzku. Zawsze zastanawiała się, dlaczego tak różni się od swojego rodzeństwa. Wszystkie jej siostry były piękne i w ogóle, a ona... lepiej nie mówić. McGreen zawsze była lekko uczulona na temat swojego wyglądu, ale najzwyczajniej nie zwracała zwykle na niego uwagi. Nie bardzo obchodziło ją jak się ubiera, jak wyglądają jej włosy... ale, gdy ktoś zwracał jej uwagę na to, zbierało jej się na płacz. Nie umiała zająć się fryzurą, nie wiedziała, co jest obecnie na topie.
- Halo? Mogę wejść? - ktoś zapukał w drzwi delikatnie. Astrid otarła wierzchem dłoni policzki ciepłe od łez. Rozpoznała głos swojej siostry, Sileny.
- Jasne - odpowiedziała. Jej głos drżał lekko, ale potem całkiem skryła tą ledwo słyszalną nutę. Silena weszła po cichu do toalety, zamykając za sobą drzwi.
- Astr, co się stało? - zapytała używając zdrobnienia, które nigdy nie podobało się Astrid. Na twarzy córki bogini miłości pojawił się grymas niesmaku.
"Są gorsze zdrobnienia i przezwiska. Na przykład Asteroida." powiedziała do siebie w duchu.
- Nic, to nie twoja sprawa - odpowiedziała w końcu.
- Właśnie, że moja. - powiedziała. - Jesteś moją siostrą. Jestem twoją grupową.
- I co z tego?
- Odpowiem ci, jak przestaniesz się mazać i wrócimy do domku - Silena wyciągnęła przyjacielsko rękę w kierunku Astrid.
"Och, gdybym miała jej czarne włosy i niebieskie oczy..." westchnęła w duchu jasnowłosa dziewczyna. "Nikt by mnie nie przedrzeźniał i w ogóle..."

* * *

- Porozmawiam z nimi - powiedziała Silena siadając na łóżku Astrid i zmuszając ją, żeby też usiadła.
- Nie... dam sobie sama radę - próbowała przekonać ją jej przyrodnia siostra. Dziewczyna znała ją jednak i wiedziała, że ta nic nie zrobi.
- Daj spokój - odpowiedziała uśmiechając się.
- Ale... ty nie miałaś czasem iść z Becendorfem nad jezioro?
- No... tak jakoś - stwierdziła Silena. - Charile nie ma jednak jutro wolnego dnia, jak miało być, a ja najwyraźniej też mam pełne ręce roboty.
Między dwoma dziewczynami zapanowała cisza, podobnie jak w całym domku. Tylko Peter, jeden z synów Afrodyty wciąż układał się do snu, a prócz jego tylko te dwie córki bogini miłości nie spały.
- Yyy... Dobranoc, Silena - szepnęła w końcu do swojej siostry Astrid. Dziewczęta dopiero wtedy zdały sobie sprawę, jakie są senne. Za oknem panował całkowity zmrok, tylko gwiazdy i księżyc w pełni oświetlały granatowoczarne niebo. Silena poszła do swojego łóżka i przebrała się w fioletową pidżamę, a jej siostra położyła się jeszcze na łóżku, chcąc przebrać się w strój nocny dopiero za chwilę, wbrew własnej woli zasnęła.

______________________________________________________
Cóż, nie jestem za dobra w te klocki. Nie wiem dlaczego, ale Astrid nie jest zbyt udaną postacią. 
Jeśli można - ja, Aurelia i Weronika prosimy o komentarze! :) 
Jeśli ktoś by mógł pomóc, to bardzo prosimy... 
jakich aktorów byście uznali, że pasują na naszych bohaterów? 

4 komentarze:

  1. Gdzie są akapity, ja się pytam?

    http://strazniczka-rohanu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale ja nie do końca wiem, gdzie je dawać... Mam tylko nie całe jedenaście lat, więc proszę mi wybaczyć. I nie, nie zasłaniam się wiekiem.

      Pozdrawiam,
      Ad.

      Usuń
    2. Jak na jedenaście lat - jest świetnie! Nie przejmuj się drobnymi błędami, każdy je popełnia. Z czasem nauczysz się, gdzie wstawiać akapity, przecinki i inne potworności, to musi samo przyjść :)

      Usuń
  2. Kiedy dodasz kolejny rozdzial "pamietnikow. bogow"??

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy