Rozdział III
Astrid
Astrid cieszyła się, że miała Silenę.
Jej przyrodnia siostra była pogodna i chętna do pomocy. W przeciwieństwie do drugiej ,,w kolejce do bycia grupowym", Drew.
Ta córka Afrodyty była chłodna i szorstka w stosunku do każdego. Miała wszystko i wszystkich gdzieś. Dla niej istniała tylko ona.
- Przesuń się - syknęła, spychając McGreen na bok.
- Sama spróbuj.
Jakby znikąd, zza pleców Astrid wysunęła się Silena.
- Zamknij się odpowiedziała sceptycznie Drew.
Jasnowłosa córka bogini miłości przyglądała się oniemiała, jak dwoje jej starszych sióstr kłóci się tuż przed nią.
W końcu Drew odwróciła się na pięcie, obrażona, a Silena zwróciła się do niej:
- Astr, co ci się stało? Spytała z troską, przyglądając się ranie na czole oraz podbitemu oku.
- Nic, Silena... po prostu się przewróciła - zaczęła się bronić Astrid. Jej przyrodnia siostra chwyciła ją za ramię i pociągnęła do swojego łóżka.
- Nie gadaj bzdur, Astr. Dobrze wiem, że znowu - wypowiedziała ostatni wyraz z taką nienawiścią, że młodsza córka Afrodyty aż się wzdrygnęła - ci coś zrobili.
Ciemnowłosa wyciągnęła z nocnej szafki mały kuferek. Wyciągnęła z niego jakiś puder, oraz masę innych kosmetyków, których Astrid nie była w stanie rozpoznać.
- A teraz zaufaj swojej prywatnej kosmetyczce ciągnęła radośnie. - Zobaczysz mój Asterku, za chwilę nie będzie nic widać.
Ta ,,chwila" trwała zdaniem blondynki trzy godziny. Po skończonej pracy Silena stwierdziła, że całkiem szybko minęło te pięć godzin. Astrid stwierdziła ze zgrozą, że minął w ten sposób prawie cały dzień, ale gdy spojrzała w lusterko przekonała się, że jej siostra wykonała naprawdę kawał świetnej roboty.
W odbiciu zobaczyła starannie uczesaną jasnowłosą dziewczynę. Zaschniętej rany nie było prawie w ogóle widać, a śliwa pod okiem zniknęła bez śladu.
- Yyy... Wow - powiedziała w końcu, oniemiała z wrażenia. Silena uśmiechnęła się do niej promiennie.
Niby miałam tego nie robić, ale wiedziałam, że się nie znasz, więc dodałam tusz do rzęs, użyłam błyszczyku, cieniu do powiek... - zaczęła wymieniać, licząc każdy kosmetyk na palcach. Astrid jeszcze raz spojrzała w zwierciadło. Dopiero za tym ,,drugim podejściem" zauważyła, że ma na sobie tyle tapety.
* * *
- Dzień dobry, Asteroido - rzucił jakiś chłopiec, chichocząc, gdy córka Afrodyty szła na lekcję łucznictwa.
Było popołudnie w sobotę, a słońce piekło po twarzy. Nawet w pomarańczowym podkoszulku Obozu Półkrwi można było się poparzyć.
Astrid zmyła makijaż zaraz z rana, kiedy przekonała się, że opuchlizna trochę zeszła. Wiedziała, że znowu zacznie być wyzywana od Asteroid i tym podobnych rzeczy.
- Hej, Will - przywitała się z chłopakiem, zaraz gdy doszła na miejsce. Zauważyła, że prócz niej było ledwie kilka osób. - Co się dzieje?
- Wojna - wytłumaczył z udawanym spokojem syn Apolla. Wojna idzie wielkimi krokami...
Jasnowłosy westchnął cicho, i wyciągnął strzałę ze swojego kołczanu. Ustawił się we właściwiej pozycji, napiął cięciwę.
- No dalej, ruszcie się - ponaglił resztę, która czym prędzej zrobiła to samo - dobra, spróbujcie trochę, zaraz do was wrócę.
Astrid wydało się dziwne, że Will nie będzie obecny na lekcji. Chłopak nigdy nie opuszczał zajęć, zwłaszcza tych, które miał prowadzić.
,,Krótka nieobecność" zmieniła się w prawie półgodzinną. W końcu ktoś przyszedł, ale córka Afrodyty była zdziwiona tym, że zamiast jasnowłosego syn Apolla, zobaczyła kogoś innego.
- Ujmijmy to tak, Will miał mały wypadek... - zaczął obcy chłopak. Uwadze Astrid nie uszedł bardzo wyraźny akcent. Akurat ja byłem pod ręką, więc wzięli mnie na zastępstwo. Jestem Lucas.
McGreen nie podobał się ten przybysz. Jego włosy wyglądały na jasne, ale gdy spojrzała na nie z innej strony, wyglądały na ciemne. A jego oczy - jedno niebieskie, drugie ciemnobrązowe, prawie czarne.
Nie podobało jej się w nim też ton, jakim mówił. Był naprawdę pewien siebie, a gdyby nie akcentował każdego wyrazu tak wyraźnie, jego głos na pewno byłby bezbarwny, jakby pozbawiony wszelkich uczuć.
Mimo, że wiedziała, że był przyrodnim bratem Willa, także synem Apolla, zauważyła szereg różnic między Lucasem, a jej przyjacielem.
- Co mu się stało? Znaczy, co się stało Willowi? - Zapytał ktoś z tyłu.
- Nie wiem do końca... - powiedział Lucas. - No więc, to na czym skończyliście?
Astrid była naprawdę wdzięczna bogom, że nie zrobili kolejnej zmiany planów dnia przez resztę doby.
* * *
______________________________________________________
- Hej, Will - przywitała się z chłopakiem, zaraz gdy doszła na miejsce. Zauważyła, że prócz niej było ledwie kilka osób. - Co się dzieje?
- Wojna - wytłumaczył z udawanym spokojem syn Apolla. Wojna idzie wielkimi krokami...
Jasnowłosy westchnął cicho, i wyciągnął strzałę ze swojego kołczanu. Ustawił się we właściwiej pozycji, napiął cięciwę.
- No dalej, ruszcie się - ponaglił resztę, która czym prędzej zrobiła to samo - dobra, spróbujcie trochę, zaraz do was wrócę.
Astrid wydało się dziwne, że Will nie będzie obecny na lekcji. Chłopak nigdy nie opuszczał zajęć, zwłaszcza tych, które miał prowadzić.
,,Krótka nieobecność" zmieniła się w prawie półgodzinną. W końcu ktoś przyszedł, ale córka Afrodyty była zdziwiona tym, że zamiast jasnowłosego syn Apolla, zobaczyła kogoś innego.
- Ujmijmy to tak, Will miał mały wypadek... - zaczął obcy chłopak. Uwadze Astrid nie uszedł bardzo wyraźny akcent. Akurat ja byłem pod ręką, więc wzięli mnie na zastępstwo. Jestem Lucas.
McGreen nie podobał się ten przybysz. Jego włosy wyglądały na jasne, ale gdy spojrzała na nie z innej strony, wyglądały na ciemne. A jego oczy - jedno niebieskie, drugie ciemnobrązowe, prawie czarne.
Nie podobało jej się w nim też ton, jakim mówił. Był naprawdę pewien siebie, a gdyby nie akcentował każdego wyrazu tak wyraźnie, jego głos na pewno byłby bezbarwny, jakby pozbawiony wszelkich uczuć.
Mimo, że wiedziała, że był przyrodnim bratem Willa, także synem Apolla, zauważyła szereg różnic między Lucasem, a jej przyjacielem.
- Co mu się stało? Znaczy, co się stało Willowi? - Zapytał ktoś z tyłu.
- Nie wiem do końca... - powiedział Lucas. - No więc, to na czym skończyliście?
Astrid była naprawdę wdzięczna bogom, że nie zrobili kolejnej zmiany planów dnia przez resztę doby.
* * *
- Wszystko w porządku, Astr? - Zapytała zaniepokojona Silena, spoglądając się Astrid.
Jasnowłosa skinęła niepewnie głową.
- Miałam po porostu... zły sen - wytłumaczyła pospiesznie. - Wiesz, każdy heros ma coś takiego...
Druga córka Afrodyty nadal bacznie przyglądała się swojej siostrze. Młodsza heroska musiała ugiąć się pod tym spojrzeniem. Westchnęła.
- Byłam nad jakąś przepaścią, w towarzystwie dwóch chłopaków... - zaczęła, biorąc przy każdym wypowiedzianym słowie głęboki oddech. - No, i nagle nad nami pojawiło się coś, i wszyscy wpadliśmy do tej przepaści...
- Wpadliście? - Silena uniosła nieznacznie brwi. Astrid potwierdziła to nerwowym skinieniem głowy.
- Potem nie pamiętam co się stało... tak jakby przez mgłę... - kontynuowała. - Potem stałam z kimś nad jakimś nagrobkiem, nie mogłam odczytać napisu. To nie mógł być grób herosa...
- Czekaj...
- Co?
- To jest przyszłość, tak? - Zapytała Silena.
- Na to wygląda - jej przyrodnia siostra wzruszyła ramionami, próbując się rozluźnić.
Druga córka bogini miłości wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
- Sny herosów zazwyczaj oddają teraźniejszość, a przyszłość jest raczej pokazywana bardzo rzadko...
- Jakie to ma znaczenie, Silena?
- Jeśli się postarasz, możesz to wszystko zmienić.
- Co? Nie można się bawić z przeznaczeniem, Silena! Zapomniałaś, czy co?
- Nie, nie zapomniałam - na twarzy ciemnowłosej pojawił się uśmiech - ja po prostu mówię, jak myślę. Nie jest nigdzie napisane, że niemożna spróbować. Zawsze jest szansa na powodzenie.
- Wiesz co? Myślałam, że masz więcej oleju w głowie - mruknęła Astrid, krzyżując ręce na piersi.
- Ja po prostu sugeruję - odpowiedziała jej siostra, bawiąc się jej włosami. - Zawsze należy mieć wiarę.
- To ma sens.
- A nie mówiłam? - Uśmiechnęła się promiennie, kiedy jasnowłosa odwróciła się do niej.
- Nie, nie mówię o tym - zaprzeczyła, ku niezadowoleniu przyrodniej siostry. - To drugie ma sens.
- Gdzieś znalazłam ten cytat - stwierdziła, wzdychając. - Te zmyślone osoby mówią czasami całkiem mądre rzeczy, a niektóre są bardzo sympatyczne i nie da się ich nie polubić...
- Silena, to jest fikcyjna postać! - Powiedziała z oburzeniem Astrid. Silena wyglądała na trochę zmieszaną. - Jak można lubić fikcyjną postać?
- Wiedziałabyś Astr, gdybyś wzięła się za czytanie. Mam kilka naprawdę świetnych książek - powiedziała, wstając z łóżka i zajrzała do swojego kufra. - Chcesz jakąś? Mam kilka dobrych romansów, coś innego też powinno się znaleźć... o, jest jakaś fantasy!
- Nie, nie chcę - burknęła blondynka w odpowiedzi. - Na Hadesa, jest dopiero czwarta nad ranem! Wracam do siebie.
Silena spojrzała na nią spod skrzynki, jej oczy lśniły w świetle zwykłej lampki nocnej przy łóżku, jakby jakimś blaskiem, który mógł wyrazić wszystko; troskę o kogoś, złość, smutek oraz uciechę, strach i odwagę...
- Dasz radę?
- Sil, nie jestem dwuletnim dzieckiem - broniła się zaciekle Astrid.
- Wiesz co? - Zapytała druga córka Afrodyty wcale nie oczekując odpowiedzi. Westchnęła przeciągle. - Zawsze chciałam mieć dzieci, ale jestem herosem, więc to raczej niemożliwe...
Jasnowłosa wygramoliła się z łóżka siostry i przeszła na bosaka - bo jej pantofle zostały przy posłaniu przyrodniej siostry - do swojego.
- Proszę cię, zamknij się - wymamrotała pod nosem, chociaż nie było szans, żeby Silena do usłyszała. - Głowa już od tego pęka.
W rzeczywistości nie była całkiem pewna, co spowodowało u niej te niemiłe zawroty głowy.
Ciągłe trajkotanie przyrodniej siostry, czy raczej nawał informacji, które jej mózg bardzo powoli przyswajał przez dysleksje i ADHD?
Nie wiedziała też, dlaczego tak wybuchnęła na Silenę, która po prostu chciała zapoznać ją ze swoim pomysłem, teorią.
Jasnowłosa skinęła niepewnie głową.
- Miałam po porostu... zły sen - wytłumaczyła pospiesznie. - Wiesz, każdy heros ma coś takiego...
Druga córka Afrodyty nadal bacznie przyglądała się swojej siostrze. Młodsza heroska musiała ugiąć się pod tym spojrzeniem. Westchnęła.
- Byłam nad jakąś przepaścią, w towarzystwie dwóch chłopaków... - zaczęła, biorąc przy każdym wypowiedzianym słowie głęboki oddech. - No, i nagle nad nami pojawiło się coś, i wszyscy wpadliśmy do tej przepaści...
- Wpadliście? - Silena uniosła nieznacznie brwi. Astrid potwierdziła to nerwowym skinieniem głowy.
- Potem nie pamiętam co się stało... tak jakby przez mgłę... - kontynuowała. - Potem stałam z kimś nad jakimś nagrobkiem, nie mogłam odczytać napisu. To nie mógł być grób herosa...
- Czekaj...
- Co?
- To jest przyszłość, tak? - Zapytała Silena.
- Na to wygląda - jej przyrodnia siostra wzruszyła ramionami, próbując się rozluźnić.
Druga córka bogini miłości wyraźnie się nad czymś zastanawiała.
- Sny herosów zazwyczaj oddają teraźniejszość, a przyszłość jest raczej pokazywana bardzo rzadko...
- Jakie to ma znaczenie, Silena?
- Jeśli się postarasz, możesz to wszystko zmienić.
- Co? Nie można się bawić z przeznaczeniem, Silena! Zapomniałaś, czy co?
- Nie, nie zapomniałam - na twarzy ciemnowłosej pojawił się uśmiech - ja po prostu mówię, jak myślę. Nie jest nigdzie napisane, że niemożna spróbować. Zawsze jest szansa na powodzenie.
- Wiesz co? Myślałam, że masz więcej oleju w głowie - mruknęła Astrid, krzyżując ręce na piersi.
- Ja po prostu sugeruję - odpowiedziała jej siostra, bawiąc się jej włosami. - Zawsze należy mieć wiarę.
- To ma sens.
- A nie mówiłam? - Uśmiechnęła się promiennie, kiedy jasnowłosa odwróciła się do niej.
- Nie, nie mówię o tym - zaprzeczyła, ku niezadowoleniu przyrodniej siostry. - To drugie ma sens.
- Gdzieś znalazłam ten cytat - stwierdziła, wzdychając. - Te zmyślone osoby mówią czasami całkiem mądre rzeczy, a niektóre są bardzo sympatyczne i nie da się ich nie polubić...
- Silena, to jest fikcyjna postać! - Powiedziała z oburzeniem Astrid. Silena wyglądała na trochę zmieszaną. - Jak można lubić fikcyjną postać?
- Wiedziałabyś Astr, gdybyś wzięła się za czytanie. Mam kilka naprawdę świetnych książek - powiedziała, wstając z łóżka i zajrzała do swojego kufra. - Chcesz jakąś? Mam kilka dobrych romansów, coś innego też powinno się znaleźć... o, jest jakaś fantasy!
- Nie, nie chcę - burknęła blondynka w odpowiedzi. - Na Hadesa, jest dopiero czwarta nad ranem! Wracam do siebie.
Silena spojrzała na nią spod skrzynki, jej oczy lśniły w świetle zwykłej lampki nocnej przy łóżku, jakby jakimś blaskiem, który mógł wyrazić wszystko; troskę o kogoś, złość, smutek oraz uciechę, strach i odwagę...
- Dasz radę?
- Sil, nie jestem dwuletnim dzieckiem - broniła się zaciekle Astrid.
- Wiesz co? - Zapytała druga córka Afrodyty wcale nie oczekując odpowiedzi. Westchnęła przeciągle. - Zawsze chciałam mieć dzieci, ale jestem herosem, więc to raczej niemożliwe...
Jasnowłosa wygramoliła się z łóżka siostry i przeszła na bosaka - bo jej pantofle zostały przy posłaniu przyrodniej siostry - do swojego.
- Proszę cię, zamknij się - wymamrotała pod nosem, chociaż nie było szans, żeby Silena do usłyszała. - Głowa już od tego pęka.
W rzeczywistości nie była całkiem pewna, co spowodowało u niej te niemiłe zawroty głowy.
Ciągłe trajkotanie przyrodniej siostry, czy raczej nawał informacji, które jej mózg bardzo powoli przyswajał przez dysleksje i ADHD?
Nie wiedziała też, dlaczego tak wybuchnęła na Silenę, która po prostu chciała zapoznać ją ze swoim pomysłem, teorią.
______________________________________________________
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału i pewnie jest to spowodowane tym, że nie przepadam za Astrid...
Bardzo proszę o komentarze, one naprawdę dodają weny i wie to każda osoba, która pisze.
Przepraszam za ,,to białe" od czasu do czasu, ale niestety blogspot mnie nie słucha...
~Ad
P.S: Wie ktoś, jak robić myślniki? Wkurza mnie pisanie niepoprawnie dywizami...
Bardzo proszę o komentarze, one naprawdę dodają weny i wie to każda osoba, która pisze.
Przepraszam za ,,to białe" od czasu do czasu, ale niestety blogspot mnie nie słucha...
~Ad
P.S: Wie ktoś, jak robić myślniki? Wkurza mnie pisanie niepoprawnie dywizami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz