niedziela, 14 września 2014

Rozdział V

Lucas


 Mogę w czymś pomóc?  Zapytał Lucas jednego ze swoich braci, syna Apolla. Chłopak rozglądnął się po skrzydle szpitalnym.
 Możesz pomóc Carmen przy Zaacu  powiedział wskazując obojętnie kciukiem łóżko kilka metrów za nimi  ale wątpię, żeby to było coś poważnego. Oberwał po prostu w nogę mieczem od Stolla na ćwiczeniach. Ambrozja powinna załatwić sprawę. Potem możesz pomóc Willowi na zajęciach łucznictwa z nowymi, ale chyba powinien już kończyć.
Lucas miał obecnie jeden z tych dni w miesiącu, w których nie ćwiczył, więc pomagał innym, żeby chociaż zająć czymś ręce. Po informacjach otrzymanych od Cody'ego spodziewał się, że akurat dziś nie ma dla niego żadnego zajęcia.
Westchnął i ruszył w stronę Carmen, swojej siostry.
 Och, cześć  przywitała się z nim z ciepłym uśmiechem.
Chłopak stwierdził, że zalicza się ona do najbardziej lubianego przez niego rodzeństwa. Zawsze można było z nią porozmawiać, dla każdego potrafiła znaleźć czas.
 Zaac, co ja ci mówiłam o Travisie?  Spytała oskarżycielsko swojego pacjenta.
 Taa... proszę cię, nie możesz tak po prostu dać mi tej ambrozji lub nektaru i dać spokój?  Jęknął syn Demeter siedzący na przeciwko niej. Ta się tylko zaśmiała cicho i pocałowała go w policzek.
Lucas nagle usiłował sobie przypomnieć, od kiedy ta dwójka była parą. Rok? Pół roku?
Tak się kończy, jeśli cię nie interesuje, co się dzieje z twoimi braćmi i siostrami - mruknął ponuro w duchu. Właśnie tak, że nie wiesz, kto z kim w końcu chodzi.
Lucas nigdy nie pojmował spraw damsko-męskich, czy jak to nazywały dziewczyny. Po prostu go to w ogóle nie obchodziło.
Carmen dała Zaacowi ambrozję w postaci batonu, a on odłamał kawałek i przełknął ze smakiem. Uśmiechnął się jeszcze raz do dziewczyny i wkrótce potem wyszedł ze skrzydła szpitalnego.
Córka Apolla odprowadziła go jeszcze wzrokiem do wyjścia z nikłym uśmiechem na twarzy, po czym zwróciła się do Lucasa:
 Możesz wrócić później, teraz nie zanosi się na jakiś nagły wypadek przy którym był byś potrzebny.
Jej przyrodni brat skinął z powagą głową i wyszedł za synem Demeter.
Było dopiero około południa, więc cały dzień był jeszcze przed nim. Dzień bezrobotny - dzień stracony.
     — Hej, masz wezwanie do Wielkiego Domu!  Zawołał jakiś dzieciak za jego plecami, kiedy szedł w stronę pól truskawkowych.
Ciemnowłosy odwrócił się, żeby na niego spojrzeć, ale już go tam nie było. Stwierdził, że to pewnie Chejron go wzywał, więc nie zamierzał tego ignorować. Zmienił swoje zamiary i ruszył do Wielkiego Domu.

* * * 

 No więc, drogie dzieci  zaczął centaur, wodząc wzrokiem po trójce nastoletnich półbogów.  Wiecie z pewnością, jakie nastały czasy. 
Lucas doskonale wiedział, co nauczyciel chciał przekazać mu i jego przyszłym towarzyszom. Chciał wysłać ich na misję, to było naprawdę łatwe do przewidzenia. 
Syn Apolla był razem z trzema innymi osobami. Z Claudem, tym niezdarnym ,,synem Aresa", i jakąś nieznaną dziewczyną, którą kojarzył ze środowych ćwiczeń, na których był jako zastępczy instruktor zamiast jego brata, Willa. 
Cóż, tyle co Claude oświadczył, że Chejron na pewno nie wyśle go na żadną wyprawę... 
 Możliwe, że się nie znacie  kontynuował.  Lucas - syn Apolla, Claude - Aresa i Astrid jest córką Afrodyty. Zgadza się? 
Wszyscy przytaknęli, oczekując dalszych wyjaśnień. 
 Zaczyna brakować nam wyszkolonych osób, a przynajmniej przydałaby się przynajmniej jedna takowa na jedną ekipę. Dlatego Lucas będzie przewodził. Jest w Obozie od urodzenia. Wysyłamy was na obrzeża Nowego Jorku, poprzednia grupa, hmm... zaginęła. Nie martwcie się, razem z Dionizosem uzgodniliśmy, że powinniśmy dać wam pół tygodnia na przygotowanie się, jak każdej grupie, która się nie zna. 

* * * 

 Więc... jesteś Astrid?  Zapytał niepewnie Claude blondynkę, kiedy wychodzili z Wielkiego Domu. Jakby to nie było oczywiste.
Córka Afrodyty przewróciła oczami, lekko zirytowana. 
 To naprawdę jest tak ciemne? 
Lucas zatrzymał się w drzwiach. Claude spojrzał na niego ze zdziwieniem, unosząc brwi. 
 Będziesz tu tak stał? Jak kołek? 
 Jak stoi kołek?  Spytał bez jakichkolwiek emocji w odpowiedzi syn boga światła słonecznego.  Nie, poważnie, co myślicie o tym, żeby spróbować spędzić razem popołudnie i się lepiej poznać?  Zasugerował. 
Astrid wzruszyła z dystansem ramionami. 
 W sumie, dlaczego nie. Za kilka dnia będziemy musieli mieć do siebie zaufanie, więc przydadzą się jakieś informacje. 
 Więc... pole truskawkowe za dwie godziny?  Podsunął nieśmiało Claude. Dwoje pozostałych półbogów skinęło głowami na znak zgody. 

* * * 

 Dobra, Lucas, ty zacznij  stwierdził syn Aresa. 
Jakoś udało się im przekonać dzieci Demeter, że nie narobią szkód na ich ,,terytorium" i mogli swobodnie rozmawiać. 
 Nie znam swojej matki, jestem podrzutkiem, w Obozie prawie od urodzenia. Ćwiczę szermierkę, a lubię łucznictwo  powiedział obojętnie, ze spokojem.  W skrócie, to tyle. Nic specjalnego. Astrid, teraz ty. 
 Cóż, mój ojciec jest marynarzem, więc rzadko go widuję, a w domu jest tylko Maryse. Jestem teraz tu piąte lato, chciałabym się czegoś w końcu nauczyć przydatnego, ale na razie nikt patrzy na mnie poważnie, bo jestem córką Afrodyty. Chociaż, nie wiem, czy oni patrzą na mnie jako córkę boginię piękności, bo w sumie pod tym kątem nie mam z nią nic wspólnego...
Claude wziął głęboki oddech, chcąc dodać sobie trochę pewności siebie, wiedząc, że nadeszła jego kolej. Nikt normalny nie przyznaje się przecież, że jest życiowym nieudacznikiem, stwierdził.
 Moja matka ożeniła się niedługo po moich narodzinach, ojczym jest wojskowym, podobno był kolegą taty, ale teraz wiem, że to bujda.
 To normalne  przerwała mu nagle Astrid. Syn Aresa skinął głową i kontynuował: 
 Jestem w Obozie teraz czwarte lato, ale mam mały problem...
Nikt nie chciał pytać się, dlaczego. Po części dlatego, że Lucas doskonale wiedział, co było przyczyną przerwania opowiadania, a Astrid wolała się nie dopytywać.
 Cóż... więc nie wiemy o sobie dużo, prawie tyle co nic  stwierdził powoli i spokojnie syn Apolla, wyraźnie akcentując przez to każde słowo.
 Możemy zagrać w grę  zaproponowała córka Afrodyty, uśmiechając się trochę do siebie pod nosem.  "Prawdę i prawdę".
 ,,Prawda i prawda"? A nie jest czasem ,,Prawda i wyzwanie" Zapytał zdziwiony Claude, nie całkiem rozumiejąc o co chodzi jego przyszłej towarzyszce.
 Kiedy poznawałam się z moją macochą, wymyśliłyśmy to. Jakoś udało mi się ją przez to znieść.
Astrid wzruszyła obojętnie ramionami.
 Claude, jakiś lęk?  Zapytała kolegę. Syn Aresa wzdrygnął się.
 Występy przed ludźmi, nie pamiętam jak to się nazywa  wymamrotał nieśmiało w odpowiedzi.
 Czyli już wiemy, żeby nie próbować robić z ciebie piosenkarza  powiedziała córka Afrodyty, trochę sarkastycznie.
 Lucas, jaka twoim zdaniem jest twoja największa wada?
— Chyba wyróżnianie się z tłumu. Trudno nie zauważyć takiego gościa jak ja. Astrid, twoja kolej. Czy
Jasnowłosa naprawdę zastanowiła się nad tym pytaniem. W końcu odpowiedziała:
 Nie, raczej nie ma takiej osoby. Claude, jakieś przydatne umiejętności?
 Co prawda umiem coś zrobić do jedzenia, o ile tego nie przypalę, ale... nie wiem. — Claude żywił obawę, że wezmą go za kompletnego łamagę, a mu zależało na tym, żeby wypaść w jak najlepszym świetle. — Lucas, największe obawy?
Oczekiwali w ciszy przez chwilę odpowiedzi ze strony Lucasa, ale syn Apolla nic nie mówił. Oglądał się tylko w okół, jakby czegoś poszukiwał wśród krzaczków truskawek.
 Naprawdę przepraszam, coś mi wypadło, ja całkiem o tym zapomniałem  wyjaśnił pospiesznie, wstając z ziemi i otrzepując spodnie. Już za chwilę go tam nie było.

* * *

Syna Apolla zainteresowało troje innych półbogów,  którzy najwidoczniej, także postanowili spotkać się na polach truskawkowych. Na pewno nie byliby tak podejrzani, gdyby mnie mówili wciąż przyciszonymi głosami, cały czas szeptali między siebie.
To całe ich chyba potajemne spotkanie zaciekawiło Lucasa do tego stopnia, że zostawił Claude'a i Astrid, a sam poszedł sprawdzić, co oni znowu kombinują. W końcu musieli coś kręcić, bo by się tak znowu nie kryli. 
______________________________________________________
Moim zdaniem jest trochę krótki, miał być o wiele dłuższy.  Lepsze to, niż nic, prawda? 
Co tam u Was w szkole? Mimo, że moja piąta klasa się dopiero zaczęła, nauczyciele jak zawsze dają popalić. Doszła też nowa lafirynda, ale co się będę nią przejmować. 
Proszę o komentarze, one są dla nas naprawdę ważne! 

1 komentarz:

  1. Dobrze zacznijmy od początku. Nie przejmuj się kompletnie barkiem komentarzy! Ludzie są z natury leniwi albo po prostu brak im czasu, aby wszystko dokładnie skomentować.
    I powiem wprost: zaczynasz piątą klasę? Bosz, piszesz dużo lepiej niż ja w tamtym wieku (tak, to komplement). Do perfekcji jeszcze sporo brakuje, ale masz czas, wyrobisz sobie własny styl i wszystko będzie idealnie.
    Może zaczniemy co powinnaś poprawić: opisy. Prawie ich nie ma, a są na prawdę ważne. Oczywiście, czasami celowo się ich nie wstawia, ale tutaj jest ich widoczny brak. Jaka była wtedy pogoda? Jak wyglądała ta trójka herosów? I takie tam brednie. Wiem, wydają się głupie, ale po kilkunastu miesiącach pracy, opisy staną się odruchem.
    A teraz pora na pochwałę: dialogi u Ciebie są strasznie naturalne. Ja osobiście mam taki problem, że piszę dialogi w których deska gada z deską ;_; Więc to masa opanowane, za co u mnie duży plus.
    W jednym momencie ucięło zdanie, albo i więcej, ale poza tym to większych błędów nie dostrzegłam.
    Amadea :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy